Sunday, September 9, 2007

"I saw Poland Betrayed..."


"I saw Poland Betrayed..."


"Widziałem Polskę zdradzoną" - czyli opowieść o ludziach nie marzących o komunizmie i ich sojusznikach
Wstęp
onferencja w Jałcie miała miejsce w lutym 1945 roku. Trzej jej uczestnicy - Winston Churchill, Franklin Delano Roosevelt i Józef Stalin ustalili na tym spotkaniu kształt powojennej Europy. W odniesieniu do Polski, będącej notabene ich sojusznikiem, trzy mocarstwa zachowały sie w sposób bardzo niegodny. Z czystym sumieniem można określić, że jeszcze przed zakończeniem wojny dokonano rozbioru sojusznika! W historiografii polskiej (tej wolnej od "nadzoru" komunistów) Teheran, Jałta i Poczdam są synonimami zdrady. To w jaki sposób każdy z członków Wielkiej Trójki podchodził m.in. do sprawy polskiej przedstawimy w następnym rozdziale, niemniej jednak już teraz można zgodzić się z teorią o "opuszczeniu Polski przez sojuszników". Najbardziej wymownym gestem jest fakt, iż pierwszy powojenny ambasador USA w Polsce, Arthur Bliss-Lane tak zatytułował swoje wspomnienia z Warszawy: I saw Poland betrayed ("Widziałem Polskę zdradzoną").

dyby jednak dokonać kilku zmian w deklaracji "Wielkiej Trójki"? Czy poprawiłoby to sytuację Polski? Chyba nie, ponieważ najistotniejszym rezultatem konferencji krymskiej było pozostawienie Stalinowi wolnej ręki w Europie Środkowo-Wschodniej, a nie ustalenia odnośnie wyborów czy przyszłości Wojska Polskiego, które Stalin i tak miał zamiar naginać do własnych potrzeb - i nic nie było w stanie go od tego powstrzymać.

Prawdziwy przebieg konferencji jałtańskiej i zmiany zaproponowane przez Mówią Wieki
odczas tzw. konferencji krymskiej (zw. również jałtańską) każdy z trzech przywódców miał listę celów, które chciałby osiągnąć. Premier Churchill chciał przede wszystkim ratować resztki Imperium Brytyjskiego, które delikatnie mówiąc, najlepsze czasy miało już dawno za sobą. Oprócz tego jako zażarty antykomunista chciał w jak najmniejszym stopniu pozwolić na terytorialne i polityczne zwycięstwa Związku Sowieckiego. W kwestii tzw. sprawy polskiej Churchill był zdecydowanie najbliżej interesów suwerennej RP, co nie zmienia faktu, iż podpisał się pod jej zdradą.

rezydent F. D. Roosevelt przyjechał na Krym z nadzieją uzyskania sowieckiego udziału w wojnie z Japonią. Z bohaterskiego oporu jaki armia cesarska dawała US Army na nieznaczących wysepkach Pacyfiku można było wywnioskować, że inwazja macierzystych wysp japońskich będzie bardzo trudna i przyniesie nieporównanie większe ofiary po stronie amerykańskiej niż działania we Francji. Korzystając z faktu, iż Niemcy mają się już ku upadkowi, a zdobycie Berlina zwolni kilka grup armijnych Armii Czerwonej prezydent chciał uzyskać zapewnienie, że "bezrobotni" żołnierze sowieccy wezmą udział w wojnie z Japonią. Oprócz tego, otoczony przez sowiecki wywiad (m. in. agentem rosyjskich służb specjalnych był jeden z najbliższych współpracowników i doradców Roosevelta - Harry Hopknis) i znany ze swoich prosowieckich sympatii Roosevelt chciał uzyskać jak najlepsze stosunki z ZSRS - patrząc już w przyszłość, wierzył w przyjaźń USA i Związku Sowieckiego po pokonaniu Osi. O jego nastawieniu wiele mówi to, co powiedział do swego współpracownika, Williama Bullita, który ostrzegał go o niebezpiecznych zakusach Stalina:

Bill, nie będą [Sowieci - przyp. aut.] rozmawiać z tobą o faktach, fakty są faktami. Nie podważam logiki twojego rozumowania. Mam po prostu przeczucie, że Stalin nie jest takim człowiekiem. Harry [Hopkins - J.K.] mówi, że on taki nie jest i że pragnie jedynie bezpieczeństwa swego kraju, myślę więc, że skoro dam mu wszystko, co mogę i nie będę w zamian żądał nic, "noblesse oblige", nie będzie próbował niczego anektować i będzie wraz ze mną pracował dla świata demokracji i pokoju1.

e słowa w zupełności oddają stanowisko Roosevelta w sprawie negocjacji z ZSRS. Pozwolimy sobie zacytować słowa Churchilla: Na wojnie nie ma zwycięzców - są tylko przegrani. Gdybyśmy mieli jednak wybrać jakiś kraj, który na II wojnie światowej zyskał najwięcej (nie licząc strat w ludności) to byłby to z pewnością Związek Sowiecki. Z "bękarta Wielkiej Wojny" Kraj Rad został najpotężniejszym imperium, mającym godnego rywala jedynie w USA. Podczas konferencji jałtańskiej Stalin uzyskał ostateczne potwierdzenie swych politycznych i terytorialnych nabytków. Zasadniczo jedynie on wyszedł z Jałty w pełni usatysfakcjonowany. Roosevelt powiedział co prawda, że uzyskał to co chciał, nawet dosyć tanim kosztem, ale nie dożył weryfikacji swego stanowiska.

asadniczo tzw. "sprawa polska" podczas konferencji krymskiej sprowadzała się do kilku tematów:


Tymczasowy rząd w Polsce powojennej i jego skład

Obecność brytyjskich i amerykańskich obserwatorów podczas wyborów

Stosunek nowych władz Londynu, Moskwy i Waszyngtonu do Rządu na emigracji

Termin i przebieg wyborów.

edaktorzy "Mówią Wieki" zaproponowali zmiany w pierwszych trzech punktach. Zanim zajmiemy się historią alternatywną, pozwolimy sobie przeanalizować prawdopodobieństwo tego, iż proponowane zmiany zostałyby przyjęte przez Wielką Trójkę.

ajważniejszą modyfikacją w deklaracji trzech przywódców jest fakt, iż reorganizację komunistycznego rządu powołanego w Lublinie miałoby zastąpić sformowanie zupełnie nowego rządu, w skład którego wchodziliby komuniści i emigranci z Londynu, w równym stosunku. Podobne ustalenie podjęli szefowie Foreign Office i Departamentu Stanu USA na konferencji na Malcie, gdzie zaproponowano tzw. "radę prezydencką" składającą się z Bieruta i trzech niekomunistów. Miała ona być upoważniona do mianowania nowego, reprezentatywnego rządu polskiego. W tejże radzie Polacy-niekomuniści mieli zajmować pozycję czołową. Do rządu mieliby wejść Mikołajczyk, Grabski i Romer, ale nikt z rządu londyńskiego, któremu automatycznie zostałoby cofnięte uznanie Białego Domu i Downing Street2 . Takie były ustalenia anglo-amerykańskie. Jan Karski w ten sposób jednak opisuje "strategię negocjacyjną" Churchilla i Roosevelta wobec Stalina:

Pierwotnie ani Churchill ani Roosevelt nie mieli zamiaru przystać na takie sformułowania, jakie znalazły się w deklaracji. Przeciwnie - poczytywali za konieczne daleko posunięte środki ostrożności. Naprawdę zaproponowali "radę prezydencką", w której większość mieliby stanowić niekomuniści (...). Każde z ich żądań było sprawą życia i śmierci dla przyszłej Polski i na każde z nich Stalin odpowiadał: "nie". A oni - punkt po punkcie - ustępowali3 .

związku z tym należy się zastanowić, jaka siła byłaby w stanie zmusić Stalina, któremu bardzo zależało na politycznym uzależnieniu przyszłej Polski od Moskwy, do zgody na włączenie do przyszłych władz członków znienawidzonego rządu londyńskiego - i to w tej samej ilości co wiernych mu komunistów? Powołując się na relacje Karskiego nie sposób twierdzić, iż przywódcy anglosascy mogliby go do tego przekonać lub przymusić.

talin zbijał argumenty Churchilla, antykomunisty, w ten sposób: Polacy z Londynu to nic dobrego - są wrogo nastawieni do ZSRS, a rząd lubelski określają jako bandytów i zdrajców. Działacze rządu londyńskiego w polskim podziemiu to także nic dobrego. Zamordowali 212 żołnierzy sowieckich, łamią wszelkie prawa wojenne, a potem skarżą się na to, że się ich aresztuje4 . Przeciwko takim argumentom nawet ostatni obrońcy Polski byli bezsilni, zwłaszcza, że byli pod presją, gdyż w Jałcie to Stalin rozdawał karty, szachując brakiem poparcia tworzącego się ONZ (które bez ZSRS byłoby bezużyteczne) i nieprzystąpieniem do wojny z Japonią.

westia obserwatorów także została szybko storpedowana przez Stalina, który twierdził, iż Polacy czuliby się inwigilowani i nie należy wtrącać się w ich wewnętrzne sprawy. Przejdźmy teraz do historii alternatywnej. Przytoczone powyżej argumenty przekonują nas, że takie zmiany w deklaracji konferencji krymskiej nie są zbyt prawdopodobne. Niemniej jednak istota historii alternatywnej polega na opisywaniu czegoś, co z jakiegoś powodu jednak się nie wydarzyło.

Komuniści w Polsce w przededniu powołania TRJN
rzed powołaniem TRJN w Polsce istniał rząd tymczasowy, tj. PKWN założony 20 VII 1944 w Moskwie (oficjalnie w Chełmie). Na jego czele stanął Edward Osóbka-Morawski, przysłany z Moskwy (co dobitnie świadczy o "niezależności" tego ciała"). Powołanie prosowieckich władz było jednoznacznym komunikatem Stalina, który nie miał zamiaru dzielić się z nikim władzą w kraju, który "wyzwolił". Nie miał zamiaru polegać na niemowlętach polskiego komunizmu, którymi zarządzał Gomułka, toteż powołane przezeń władze były w 100% zależne od Kremla. Pozwoliliśmy sobie na określenie tej grupy jako niemowlęta, gdyż zaplecze polityczne ludzi, którzy zostali zaimportowani z Rosji i są w dodatku spadkobiercami ludzi, którzy w czasie pamiętnej wojny 1920 roku wyparli się Polski na rzecz Kraju Rad, było znikome. Zresztą komuniści Polski powojennej nie imponowali liczbą ludzi. W pewnym sensie odpowiedzialny za to był sam Stalin, który w czasie wojny nakazał czystki w ich szeregach - wolał mieć ludzi mniej zdolnych, ale za to gotowych do wiernej służby. Najlepiej nadawali się do tego dorobkiewicze pokroju Wasilewskiej czy Berlinga - ludzie, których można było wykorzystać, a później bez problemu się pozbyć.

rzed wrześniem 1939r. komuniści w Polsce stanowili margines polityczny5 . Merytorycznie nie mogli liczyć na poparcie mas społecznych. Dużą konkurencję stanowili dla nich znienawidzeni socjaliści czy ludowcy. Po wojnie polsko-bolszewickiej zniknęli na pewien czas ze sceny politycznej. W zasadzie powrócili na nią dopiero na pancerzach czołgów Armii Czerwonej po zdławieniu przez Niemców (przy bezczynności Rosjan) Powstania Warszawskiego. Przy rozważaniu dalszej historii alternatywnej należy rozważyć, czy komuniści sami byli w stanie przejąć władzę w Polsce. Jeśli ktoś sądzi, że tak (co patrząc na ich zdolności i stosunek Stalina do nich nie jest zbyt prawdopodobne), to jest zwolennikiem wariantu czechosłowackiego. Jeśli nie, to zgodzi się z nami, że będą zmuszeni skorzystać z pomocy Armii Czerwonej i sowieckich służb politycznych i dyplomatycznych. To zaś nie zwiększy społecznego zaufania nowej władzy i zmusi ją do spłacania długu wobec Rosji. Jedyne co pozostaje bezdyskusyjne to to, że komuniści sięgną po władzę w Polsce - sądzimy tak, gdyż byli to ludzie wygodni dla Stalina, a ten był jedyną władzą w tej części Europy.

Powrót polskiej emigracji
iedy Sowieci powoływali PKWN i wyganiali Wehrmacht i jego sojuszników z Polski, wielu przeczuwało, że "wyzwolenie" przez Rosjan oznacza po prostu zmianę ciemiężyciela. Powołano do życia organizacje antysowieckie, co opisuje w swojej książce Norman Davies:

Zbrojny opór skupiał się wokół trzech odrębnych i nie skoordynowanych ze sobą ugrupowań. Pierwsze z nich - Narodowe Siły Zbrojne (NSZ) - rozpoczęło działalność podczas wojny, najaktywniejszą w rejonie Gór Świętokrzyskich, jako organizacja prawicowych partyzantów o antykomunistycznym nastawieniu. Skutecznie odstraszali postępujące oddziały Armii Czerwonej, ale pod koniec 1945 roku ich opór znacznie osłabł. Drugie - stowarzyszenie "Wolność i Niezawisłość" (WiN) - utworzono we wrześniu 1945 roku z żołnierzy Armii Krajowej. Jak wskazuje nazwa jego politycznej poprzedniczki, organizacji "Nie", jego prostym celem było zapobiec zwycięstwu komunistów6 .

WiN działał zwłaszcza w rejonach Lublina i Białegostoku. Trzecia organizacja - Ukraińska Powstańcza Armia (UPA) od 1943 roku walczyła zarówno z Hitlerem jak i ze Stalinem o niepodległą Ukrainę, napadała również na ludność polską w celu wymuszenia pomocy (żywność, odzież itp.).

1945 roku do kraju zaczynają powracać ludzie działający na emigracji. Wielu z nich zostaje natychmiast aresztowanych, wielu zesłanych na Syberię za "kolaborację" i "opuszczenie ojczyzny w potrzebie". Aresztowania odbywały się tajnie, bez rozgłosu, gdyż Stalin nie chciał od razu zbyt ostentacyjnie łamać postanowień konferencji krymskiej. Oprócz tego zbyt intensywna akcja mogłaby spowodować społeczne niepokoje, których chciano uniknąć. W ten sposób część patriotów zdołała przedostać się do Polski i podjąć działalność niepodległościową. Jest to jedyny aspekt, w którym zmiany zaproponowanie przez redaktorów "MW" dałyby wymierny rezultat. Nie można oczywiście, po klęsce planu "Burza" i Powstania Warszawskiego, mówić o oporze zbrojnym, ale w rachubę wchodzą tajne nauczanie, działalność kulturowa i oświatowa oraz informowanie społeczeństwa o kłamstwach propagandy sowieckiej. Dla Moskwy był to niekorzystny rezultat, ale nie mogła sobie na razie pozwolić na więcej.

westię powrotu żołnierzy polskich z Zachodu należy uznać za nierealną. Żołnierze ci potrzebowaliby czasu, aby z koszar w Zjednoczonym Królestwie, Holandii, Włoszech i Afryce powrócić do Polski. Przed wyborami, mającymi miejsce zapewne na przełomie 1945 i 1946 roku nie byłoby to raczej możliwe chociażby z technicznego punktu widzenia. Oprócz tego SHAEF nie byłby zbyt zadowolony, gdyby przyszło mu zrezygnować z oddziałów przez siebie wyposażonych i potrzebnych w celach okupacyjnych na zajętych ziemiach Rzeszy. Oprócz tego powrót do kraju licznej i dobrze uzbrojonej, a oprócz tego zdecydowanie antysowieckiej, armii zostałby storpedowany przez Stalina (pod jakimkolwiek pretekstem - w ich wymyślaniu sowieci byli mistrzami), a na Zachodzie nikt nie chciałby się pozbywać ludzi, a przede wszystkim wyposażenia. Tak więc postulaty Stalina, aby zrezygnować z tego punktu deklaracji zostałyby przyjęte przez aliantów z ledwie ukrywaną radością. Żołnierze zapewne po kilku latach powróciliby do Polski (gdzie część zostałaby aresztowana a niedobitki zasiliłyby pokojową opozycję), ale już nie na Shermanach i bez Thompsonów w dłoniach.

TRJN i jego upadek
odstawową zmianą wprowadzoną przez redaktorów "MW" do deklaracji krymskiej jest powołanie w powojennej Polsce tymczasowego rządu w skład którego obok komunistów wchodziliby także "londyńczycy". Jest to kompromis pomiędzy tzw. strategią maltańską a żądaniami Związku Sowieckiego, pragnącego podporządkować sobie zajęte (w oficjalnej terminologii: "wyzwolone") przez Armię Czerwoną kraje. Losy tegoż rządu byłyby silnie splecione z powrotem do kraju emigracji, która została szerzej opisana w poprzednim rozdziale.

resztowania wielu polityków przybyłych do kraju na pewno osłabiłyby pozycję demokratów w nowym rządzie. W świetle argumentów przytoczonych w rozdziale pierwszym, możemy śmiało stwierdzić, iż działania sowieckie jawnie gwałcące postanowienia "Wielkiej Trójki" nie zostałyby powstrzymane z zagranicy. Fakt, iż jeszcze w lutym 1945r. zmarłego Roosevelta zastąpił Truman, niewiele zapewne by zmienił. Nowy prezydent rządził zbyt krótko, ażeby tak radykalnie odmienić politykę USA. Jeżeli więc aresztowani i zastraszani demokraci nie mogliby liczyć na pomoc z zewnątrz, na co mogliby liczyć?

unt społeczeństwa, zwłaszcza po wielkich stratach spowodowanych wojną i terrorem sowieckim oraz nazistowskim i porażką planu "Burza", nie wchodził w grę. Zwycięska Armia Czerwona była na ziemiach polskich bezkarna. Przyglądając się dokładniej dokonaniom sowieckiej propagandy w podporządkowanych po pokonaniu Niemiec krajach, łatwo sobie wyobrazić, że demokratyczna część TRJN zostałaby szybko przedstawiona społeczeństwu jako "banda zdrajców i uciekinierów". Pozbycie się antykomunistów z ciała przygotowującego wybory otworzyłoby drogę do fałszerstw lub matactw i zapewne umożliwiłoby sformowanie nowego rządu - komunistycznego. Jednego nie można jednak powiedzieć na pewno - że byłoby to przejęcie władzy w sposób grubiański i "grubymi nićmi szyty".

Wszyscy kompetentni komentatorzy wiedzą o tym, że w państwach komunistycznych, gdzie rządzi Partia, rola konstytucji jest marginalna. (...) Krótko mówiąc, jest listą oficjalnych fikcji, których zadanie polega na ukrywaniu realiów komunistycznej dyktatury. Nie jest przesadą stwierdzenie, ze jedynym artykułem takiej konstytucji, do którego należy przywiązywać wagę, jest ten przypisujący Partii "kierowniczą rolę" w państwie. W praktyce oznaczało to, że towarzysze partyjni mogli bezkarnie naginać lub ignorować wszystkie pozostałe artykuły konstytucji. (...) Nader często opisywano system komunistyczny jako "państwo monopartyjne" - być może wzorując się na modelu latynoskim, gdzie kliki generałów lub polityków eliminowały rywali i przejmowały wyłączną kontrolę nad państwem. Tego typu opis nie oddaje wyrafinowania dyktatury komunistycznej, gdyż pomija dwoistą naturę państwa rządzonego przez Partię oraz fakt, iż to ona jest właściwie władzą wykonawczą. Prawdziwymi organami władzy byli pierwszy sekretarz, Biuro Polityczne i Sekretariat Komitetu Centralnego, a nie "prezydent", Rada Ministrów czy urzędy państwowe7.

ak zapewne wyglądałoby przejęcie władzy w Polsce przez komunistów - naród nawet nie zdążyłby się zorientować, gdy nie byłoby już odwrotu...

ozpad TRJN z pewnością przyspieszyłby wybory w Polsce. Jest to wydarzenie o bardzo dużym znaczeniu dla przyszłości narodu. W tym rozdziale zastanowimy się nad trzema zagadnieniami:


aliancką komisją nadzorującą wybory

stopniem wiarygodności i prawdziwości wyborów

nowym rządem wyłonionym w wyborach


iędzysojusznicza komisja, jeśli nawet przybyłaby do Polski, nie miałaby zbyt wielkiego wpływu na wynik wyborów. Biorąc pod uwagę doświadczenia obserwatorów z Zachodu ciężko nam sobie wyobrazić, ażeby członkowie komisji gotowi byli naprawdę zgłaszać zastrzeżenia co do przebiegu wyborów. Oprócz tego opiekujący się nią Sowieci z pewnością separowaliby niebezpiecznych obcokrajowców od najbardziej interesujących wydarzeń. W związku z tym z całą pewnością rolę komisji można określić jako marginalną.

rozdziale dotyczącym komunistów w Polsce opisaliśmy dokładnie braki w politycznym zapleczu nowej, prorosyjskiej władzy. W związku z tym, chcąc przejąć władzę w państwie, nie mogliby oni pozwolić sobie na przeprowadzenie wolnych wyborów. Wiązałoby się to ze zbyt dużym ryzykiem. Gdyby antykomuniści zebrali w nowym parlamencie większość wystarczającą do sformowania rządu, musieliby użyć siły, aby pozostać u władzy. Nie był to nigdy dla Rosjan zbyt duży problem, ale w Polsce rząd narzucony na bagnetach obcej armii miałby spore trudności z uzyskaniem poparcia społecznego. Powołując się na powyższe argumenty i doświadczenia z innych krajów "wyzwolonych" przez ZSRS możemy założyć, iż wybory zostałyby sfałszowane w taki sposób, aby komuniści mogli stworzyć samodzielny rząd. Ewentualnie, gdyby naciski ze strony ogółu społeczeństwa były zbyt silne, do władzy mogłaby zostać dopuszczona przekonana część ludowców i socjalistów, jako "gest dobrej woli".

kład powojennego rządu byłby zatem ustalany przez Kreml. Jak napisaliśmy w powyższym podpunkcie, niewykluczona jest obecność, w formie mniejszych koalicjantów, części ludowców i socjalistów. Rząd taki miałby spore szanse na przetrwanie, gdyż w początkowej fazie swego istnienia opierałby się na sile Armii Czerwonej, a zręczną propagandą oraz działaniami tajnej policji zdołałby w pewnym sensie omamić społeczeństwo, zapewniając sobie spokojny byt w przyszłości. W tym podrozdziale jedyną poważniejszą zmianą w stosunku do faktycznego przebiegu wydarzeń byłaby działalność informacyjno-propagandowa podziemia (patrz: "powrót polskiej emigracji"), które stanowiłoby swoiste antidotum na kłamstwa rządzących. Trudno nam określić w jakim stopniu ta "odtrutka" byłaby skuteczna.

Czy Polska po zakończeniu wojny podzieliłaby los Czechosłowacji?
aproponowane zmiany w deklaracji "Wielkiej Trójki" powodują pewne upodobnienie powojennej Polski do Czechosłowacji. Tam także zorganizowano kompromisowy rząd tymczasowy i przeprowadzono wybory, które choć nie były z pewnością sprawiedliwe i wolne, to z pewnością dawały społeczeństwu możliwość wybrania kogoś innego niż komuniści. Czy polskie wybory wyglądałyby podobnie? Czy losy rządu byłyby podobne? Czy ludność polska dałaby się omamić komunistom i zezwoliłaby na "rząd marionetkowy"?

dpowiedź na powyższe pytania nie jest prosta. Z pewnością, pomimo wielu podobieństw między polityczną sytuacją tych dwóch krajów, istniała jedna ważna różnica, uniemożliwiająca Rosjanom tak swobodną działalność w Polsce. Ta różnica polega na stosunku społeczeństwa do komunistów. W Czechosłowacji już przed wojną istniała partia komunistyczna, cieszyła się ona niezbyt dużym poparciem, ale podstawy politycznego bytu miała zapewnione. W związku z tym powojenna restauracja takiej partii nie byłaby rzeczą trudną. Z drugiej strony:

Mawia się często, że polskiemu ruchowi komunistycznemu brak silnych rodzimych korzeni. Przypomina roślinę, wyhodowaną na obcym gruncie i przesadzoną do powojennego polskiego ogródka przez sowieckich politycznych ogrodników. Widziany z tej perspektywy nie ma powodu zajmować żadnego szczególnego miejsca w przedwojennej historii Polski. Z drugiej strony jednak, nie należy bagatelizować ani szans na udany przeszczep, ani stopnia przygotowania do swoistych warunków polskiej gleby politycznej8 .


est to bardzo trafne ujęcie sytuacji, bo jeśli przyjmiemy komunistów polskich jako "importowanych" z Rosji i odrzuconych przez społeczeństwo, to z całą pewnością odrzucimy prawdopodobieństwo "wariantu czechosłowackiego". Tam "rewolucja" odbyła się przy pewnej pomocy ludności:

20 lutego 1948r. dwunastu ministrów ludowców, narodowych socjalistów i słowackich demokratów podało się do zapowiedzianej wcześniej dymisji, uzasadniając to godzącą w interesy demokracji polityką personalną [co w Polsce byłoby możliwe - Mikołajczyk, który z pewnością znalazłby się w rządzie tymczasowym, gotów by był na znak protestu z niego wystąpić, nie wiedząc, że zostanie przedstawiony społeczeństwu przez komunistyczną propagandę jako zdrajca i bandyta] kierowanego przez komunistę MSW. (...) Opozycja liczyła, że ustąpienie 12 ministrów pociągnie za sobą dymisję całego rządu i sformowanie nowego - ale już bez udziału komunistów9.

iestety, opozycja czechosłowacka przeliczyła się - podobnie mogłoby stać się z opozycją polską. Na apel KPCz przez cały kraj przeszła fala wieców i demonstracji. Wszędzie powstawały Komitety Akcji Frontu Narodowego, przejmujące na siebie funkcje władzy lokalnej (...) z ministerstw zwalniano jawnych przeciwników rewolucji.

dyby jednak komuniści w Polsce nie zdobyli społecznego poparcia, nie mogliby liczyć na jej pomoc, tak jak ich koledzy zza południowej granicy. Oprócz tego zmusiłoby to stronnictwo prorosyjskie do sfałszowania wyborów, co daje kontrast z "wariantem czechosłowackim".

dyby jednak założyć, że komunistom uda się zdobyć poparcie części polityków socjalistycznych i ludowców? Czy wtedy udałoby im się stworzyć rząd koalicyjny? Czy miałby on szanse chociażby w minimalnym stopniu polepszyć dolę Polaków? Chyba nie, gdyż powołując się na przykłady innych krajów "wyzwolonych" przez Armię Czerwoną, możemy zauważyć absolutny brak chęci do dzielenia się władzą.

odsumowując: "wariantu czechosłowackiego" nie da się wykluczyć, niemniej jednak na podstawie argumentów zgromadzonych w poprzednich rozdziałach skłaniamy się ku innemu rozwiązaniu: fałszerstwom i rozprawieniu się z opozycją w trakcie wyborów oraz rządom zbliżonym do faktycznych, sprawowanych w PRL po II Wojnie Światowej.

Podsumowanie
miany zaproponowane przez redaktorów "MW", jeśli nawet jakimś sposobem udałoby się je w czasie konferencji przegłosować, nie wpłynęłyby zbyt poważnie na historię Polski powojennej. Zapisy o wolnych wyborach, prawdziwym nadzorze ze strony Anglosasów czy powrocie Armii Polskiej na Zachodzie jeszcze przed wyborami należy włożyć między bajki. Jedyna poważna zmiana dotyczyłaby liczby aresztowanych emigrantów oraz tych, którym udało się takiego losu uniknąć i przejść do podziemia. Jedyną pozytywną odmianą, którą przyniosłyby zmienione zapisy deklaracji konferencji jałtańskiej, byłoby powstanie silnej i prężnej, pomimo prześladowań ze strony UB, organizacji podziemnej. Nie byłaby ona nastawiona na walkę zbrojną czy polityczną - jedynie na neutralizację steków kłamstw rzucanych przez propagandę prosowiecką. Taka organizacja pozytywnie wpłynęłaby na poziom patriotyzmu i wiedzy mieszkańców PRL, co mogłoby przyczynić się do przyspieszenia oddzielenia się Polski od bloku komunistycznego. Patrząc jednak na warunki polityczne na arenie międzynarodowej, takie przyspieszenie nie byłoby zbyt wielkie. Dobrym momentem, aby nauki i wartości wpajane przez opozycję mogłyby się uwidocznić, byłby okres stanu wojennego. Być może wtedy udałoby się wyrwać Polskę z zależności od Kremla, lub stopień tejże zależności zmniejszyć. Jednak czy kilka zmian w deklaracji, której i tak nikt nie zamierzał zbyt szczegółowo przestrzegać, miałoby aż taki wpływ na powojenną historię Polski i ZSRS?

* * *

P.S. Powyższy tekst jest nasza pracą na ostatni etap tegorocznej rundy Szkolnej Ligi Historycznej. Z reguły tematy tego konkursu traktowały o historii alternatywnej, więc nie publikowaliśmy naszych prac, niemniej jednak tym razem aktualność i wszechstronność poruszanych problemów skłoniła nas do zamieszczenia ostatniej w tym roku pracy w "HistMagu".

Bartłomiej "dr Monygham" Czajka
Dobrosław Lisiecki

Bibliografia:
Europa, Boże Igrzysko, Smok Wawelski nad Tamizą - Norman Davies - Wydawnictwo Znak
Wielkie mocarstwa wobec Polski: 1919-1945 - Jan Karski - Państwowy Instytut Wydawniczy, 1992
Druga Wojna Światowa - Sir Winston Leonard Spencer Churchill - wyd. Phantom Press International, Gdańsk 1995
Najnowsza Historia Świata - pod redakcją A. Patko, J. Rydla i J. Węca - Wydawnictwo Literackie, 1997
Jałta, Teheran, San Francisco, Poczdam - Wojciech Materski, Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne, 1987
artykuły z serwisu historycznego BBC: www.bbc.co.uk/history
Historia Czechosłowacji - R. Heck, M. Orzechowski, Wydawnictwo Ossolineum, 1969




PRZYPISY AUTORA:
1Jan Karski, Wielkie Mocarstwa wobec Polski 1919-1945, str. 503.

2tamże, str. 480.

3tamże, str. 496.

4tamże, str. 482.

5teza na podstawie: N. Davies, Boże Igrzysko, rozdział: PARTIA, ruch komunistyczny w Polsce do 1948r., wydawnictwo "Znak".

6N. Davies, Boże Igrzysko, str 1011

7N. Davies, Smok Wawelski nad Tamizą, wyd. Znak, str. 67

8N. Davies, Boże Igrzysko, str 991.

9R. Heck, M. Orzechowski, Historia Czechosłowacji, wyd. Ossolineum, 1969r.

No comments: